PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=866834}
6,1 24 219
ocen
6,1 10 1 24219
3,5 8
ocen krytyków
Obi Wan Kenobi
powrót do forum serialu Obi-Wan Kenobi

Ponieważ serial właśnie się zakończył, można rozpocząć grillowanie (i kilka pochwał).
Swoją przygodę z Gwiezdnymi Wojnami zacząłem od prequeli i wówczas nie wydawało mi się, aby coś było z tymi filmami nie tak. Akcja, bohaterowie i przede wszystkim wielkie starcia na miecze świetlne – to było dla mnie coś interesującego. Oryginalną Trylogię traktowałem jako taki se bonus, niby zwieńczenie sagi, ale już nie takie efektywne. Zawsze w komiksach bardziej interesowały mnie prequelowe historie niż wydarzenia z tzw. OT. Dopiero z czasem mi się to zmieniło. Dostrzegłem wady prequeli, dostrzegłem ich słabości, a zarazem ujrzałem to, co w Gwiezdnych Wojnach porusza mnie po dziś dzień najbardziej – tragiczną historię rodziny Skywalkerów. Oryginalna Trylogia stała się dla mnie czymś ważnym właśnie poprzez emocje, poprzez uniwersalną, a zarazem niezwykłą opowieść, do której nie potrzebne były efektowne walki (choć prequele mimo wszystko na zawsze będą zajmować wysoką pozycję w moim serduszku). Za najmocniejszą scenę całej sagi uważam starcie Vader’a i Luke’a na Gwieździe Śmierci, kiedy to chaotyczna i nieuporządkowana walka dwóch szermierzy przeradza się w walkę uczuć: narastającej miłości do syna z niepohamowanym gniewem syna wobec ojca. Takie starcie kocham oglądać. Tym są dla mnie Gwiezdne Wojny.
Filmy Disney’a zawsze traktowałem z dystansem. Tylko Skywalker. Odrodzenie okazał się dla mnie ciężarem, którego nie potrafiłem znieść do tego stopnia, że nie zamierzam wrócić już do tego filmu, tak mocno wstrząsnęła mną jego idiotyczna fabuła i decyzje reżyserskie. Niemniej resztę filmów w jakiś sposób lubię, choć akurat mam pewność, że statusu kultowego nigdy nie osiągną. A teraz wracam do tematu.
Mówię o tym ze swojej perspektywy, jednak wydaje mi się, że pewne założenia możemy przyjąć ogólnikowo. Dlatego od razu powiem: Obi-Wan to nie jest pierwszy lepszy Mandalorianin czy Boba Fett. To nie jest drugoplanowy pachołek, mający w obydwu trylogiach łącznie 5 minut czasu ekranowego. Kenobi to postać kultowa. Zarówno sir Alec Guinnes, Ewan McGregor jak i aktorzy dubbingowi w serialach animowanych wykreowali z tej postaci coś wyjątkowego. Dzięki George’owi Lucas’owi zajmuje on kluczowe miejsce w wydarzeniach z OT i prequeli. To znacząca postać, bez której ciężko wyobrazić sobie Gwiezdne Wojny. Jest zatem rzeczą oczywistą, że nie można potraktować jego i jego historii po macoszemu. To jest przecież ktoś wyjątkowy, ktoś kluczowy, a nie, jak wspominałem, jakaś poboczna postać, niemająca znaczenia dla Sagi Skywalkerów. Najwidoczniej Disney postrzega to inaczej.
Żal mi tego, co zrobiono z tym bohaterem i tą serią. To już nie jest rozczarowanie, jakie niósł ze sobą nieszczęsny epizod 9. sagi – to jest raczej złość i gniew na to, że im więcej osób będzie przyklaskiwać takim inicjatywom, tym więcej chłamu wytwórnia będzie produkować. Ten serial po prostu nie miał prawa być tak słaby, jak jest, a przebłyski niestety tego nie zmienią. Dlaczego jednak to nie wyszło? Dlaczego część fanów jest uszczęśliwiona, a część zawiedziona? Spróbuję udowodnić, że nie jest to związane z tak popularnym dzisiaj zwrotem: „Po prostu mieliście zbyt duże oczekiwania”. To zacznijmy.

1. O bohaterach.
- Najpierw najlżejsze działa. Reva. Nie będę się odwoływał do oczywistych kwestii. Problemem współczesnej kultury są zarówno kwestie powszechnego niestety rasizmu i homofobii, jak i wciskanej do porzygu poprawności politycznej. Nie zamierzam określać poprzez te kwestie tej bohaterki. Przykro mi, że Moses Ingram ze względu na swoją rolę musi mierzyć się z rasistowskimi komentarzami, ale wiem też, że otrzymuje nie tylko takie. Szkoda, że jednocześnie ona sama jest wykorzystywana przez wytwórnię. Bo widzicie, poza wiadomymi wymogami, ta postać oraz komentarze hejterów zostały wykorzystane po to, aby nagłośnić całą sprawę i wyzwać fandom od rasistów. A to związane jest z tym, że potrzebny jest na szybko temat zastępczy, aby przykryć dziury fabularne i scenariuszowe oraz często do tego, żeby zrównać rasizm z konstruktywną krytyką. Co do samej postaci Revy – nie wnikam w umiejętności aktorki, ta postać jest po prostu słaba i słabo napisana. Wszystkich, którzy chcą jej bronić, odsyłam do odcinka 4. i chociażby jej rozmów z małą Leią. Te sceny dobitnie pokazują, że dialogi do poszczególnych odcinków omawiano w piątki przed melanżami, albo nawet po, bo nikt chyba się sensownie nie przykładał. Pod wieloma względami Reva znajduje się niebezpiecznie blisko Rey, jest jej przeciwieństwem co prawda, ale obydwie postaci wydają się być równie płytkie. Reva jest zła, bo tak. Reva jest gniewna, bo tak. Reva potrafi to, bo tak. Nie chodzi mi o to, że potrzebujemy jej portretu psychologicznego – ta postać po prostu jest słaba, za słaba jako antagonista lub antybohater jak na standardy Gwiezdnych Wojen. A, no i odniosę się do wszystkich, którym przeszkodziło „zmartwychwstanie” Maula w serialu animowanym Wojny klonów – Reva ma silniejszy plot armor niż chyba większość znanych nam bohaterów w historii sagi. Anakin nie zabija jej ani podczas Czystki Jedi (choć widzimy, że jest zaatakowana mieczem), jako Vader nie zabija jej także w Twierdzy Inkwizytorów po ucieczce Kenobiego (do czego się jeszcze odniosę) i nie zabija jej w 5. odcinku po kolejnym przebiciu mieczem świetlnym. Co więcej, może ona swobodnie chodzić. A co jeszcze więcej, spacerkiem potrafi przemierzać sobie pustynie Tatooine, najwidoczniej lekarz nie zalecił jej unikania wysokich temperatur i długich wycieczek. Scenarzyści bardzo chcieli ją utrzymać przy życiu i głównej fabule, jednocześnie nie mając pomysłu na to, w jaki sposób wyjść z pewnych zawiłości, które sami stworzyli. To chyba wystarczy.

- Wielki Inkwizytor. Jego rola jest żadna i żałosna. Jak dla mnie mógłby być głównym antagonistą w serialu. Scenarzyści woleli jednak pójść inną drogą i ujma im za to.

- Mała Leia. Niestety, ale żaden bez reszty oddany fan nie przekona mnie, że relacja Lei z Obi-Wanem jest w 100% nienaruszająca kanonu. Gdyby ich znajomość zakończyła się na drugim odcinku, to być może bym uwierzył. Zakładam, że mimo swojego wojowniczego charakteru księżniczka Leia raczej nie była zbyt często porywana z Alderaan, a zatem incydent pokazany w serialu musiał należeć do wyjątku. W związku z tym po prostu niemożliwe jest, aby Leia w Nowej Nadziei tak powierzchownie potraktowała dawnego wybawcę Kenobiego i chociażby jego tragiczną śmierć. Serial mocno cierpi na tym, że wątek Lei jest ciągnięty przez wszystkie odcinki, nie dlatego, że jest ona jakaś fatalna czy że aktorka zawodzi – po prostu zabiera ona czas ekranowy na inne, ważniejsze wydarzenia (albo zabierałaby czas na ważniejsze wydarzenia, gdyby takowe były) lub też w innych momentach tego czasu nie dostaje, a mogłoby to wpłynąć na rozwój jej postaci. Bo jakby nie patrzeć, w ogólnym założeniu wątek relacji z Leią nie jest tym głównym w serialu, to tylko poboczna historia, która przez niekompetencję twórców urasta do rangi czegoś „ważniejszego” – czegoś, co zgodnie z kanonem nie ma sensu, przynajmniej poprowadzone w taki sposób, a potem koniec końców ratuje Obiego spod kamieni. Sama idea ich spotkania czy też małej przygody nie jednak jest zła – bardzo mi się spodobała.

- Tala……. : XD

- Czas na ciężkie działa. Vader. Paradoksalnie jest to postać, przez którą najbardziej boli mnie ten serial. Zacznijmy od czegoś prostego. Mówi się, że ten Vader że jest już doświadczony w ciemnej stronie, ale popełnia błędy jak Anakin Skywalker i właściwie to wciąż nim trochę jest. Okej, widać że twórcy rozumieją tę kwestię. Tylko dlaczego to się kończy tak, że robią to zupełnie nieudolnie? Bo z jednej strony jest impulsywny, niby obchodzi go Kenobi, niby działa zamiast myśleć, ale tak naprawdę często jest odwrotnie i nie wynika to z jego charakteru, tylko z lenistwa scenariuszowego. Dwa proste przykłady: nie atakuje Kenobiego, kiedy ten leży poparzony na ziemi, a jedyne co ich rozdziela to ogień (Vader chyba kilka sekund wcześniej potrafił tenże ogień zgasić…), a drugi przykład – nie zabija Revy po ucieczce Kenobiego, dusi ją, ale jednocześnie cierpliwie czeka, aż ta wydusi z siebie informacje o nadajniku. No przecież to się kupy nie trzyma. Raz jest impulsywny, raz nie jest. Raz zabija bez litości, raz oszczędza Inkwizytorkę, która próbowała go zabić. Fani niestety nie zwracają na to uwagi. Liczy się powrót Haydena Christensena i to, że Vader rozwala, zabija, morduje i tak w koło Macieju. O ile sam doskonale wiem, jak potrzebna jest w wielu produkcjach akcja i jakieś makabryczne wydarzenie, tak tutaj te nieścisłości po prostu bolą. Kiedy Vader się pojawia, to nie czuć żadnej presji, żadnego strachu. Idzie jak byk, rozwala przeszkody i ludzi na drodze do Obi-Wana, ale tak naprawdę nie ma w tym żadnej głębi, nie ma planu, wygląda to tak, jakby w niedzielę Vader dowiedział się o Kenobim, a w poniedziałek rzucił robotę i rzucił się na niego, olewając wszystko inne. Skoro mu tak zależało, to chyba inaczej powinno to wyglądać, zwłaszcza, że minęło 10 lat. A skoro Vader ma się jednak rzekomo kierować furią, to dlaczego kieruje się nią tylko wtedy, kiedy scenarzyści tego chcą. W odcinku piątym Kenobi ucieka na statku, a Vader zostaje z niczym. Reva go atakuje. Dlaczego w tej sytuacji nie widzimy furii? Dlaczego nie rzuca się na Revę by dać upust, tylko się z nią bawi, skoro przed chwilą był taki gniewny? Tej i innych odpowiedzi udzieli nam ilustrowany przewodnik oraz komiks pod tytułem: Reva. Odrodzenie.
Odnośnie ich ostatniej walki – dziwne, że pozwolił Kenobiemu wydostać się spod rumowiska albo, że nie wyczuł jego śmierci. Znowu – albo kieruje się furią, albo zdrowym rozsądkiem. Odnośnie ostatniego epizodu – bardzo fajny akcent z Imperatorem, czekałem na taką scenę w toku oglądania poprzednich odcinków i uważam, że jest jedną z najlepszych w serialu (mimo, że jest krótka).

- Obi-Wan. Lubię Ewana. Naprawdę lubię. Szkoda mi tylko, że musi podpisywać się swoim nazwiskiem pod tym serialikiem. Co do jego aktorstwa – widać różnicę w porównaniu do innych aktorów, ale nie powiedziałbym, że jest dobrze. To nie jest Kenobi z prequeli. To nie Kenobi z OT. To jest postać, która wygląda tak, jakby nie chciało się jej być tam, gdzie jest, ale nie dlatego, że wiele przeżyła, tylko dlatego, że właśnie obudziła się z długiego snu i właściwie nie wie co i jak, ale nie ważne, robić, walczyć, przesuwać mocą przedmioty, jakoś to będzie. W jednym odcinku nie umie używać miecza, w drugim już sobie przypomniał. W jednym odcinku nie potrafi przejechać w spokoju przez punkt kontrolny bez wzbudzania podejrzeń, a w drugim infiltruje jedną z najpilniej strzeżonych baz Imperium. Z Obim jest o tyle źle, że nie tylko nie przypomina siebie z prequeli, czy z OT, ale nawet nie przypomina od biedy Luke’a z Ostatniego Jedi. Ludzie mówią o jakimś zespole stresu pourazowego, ale ja jedyne co widziałem to dwie czy trzy wizje na krzyż i tyle. Twórcy nienależycie o to zadbali. Wątek PTSD jest po prostu słaby, o ile w ogóle można powiedzieć, że w serialu jest. Słabość w walce z Vaderem jest dla mnie zrozumiała i akceptowalna, podobnie jak jego chęć do opieki nad Luke’iem, ale to wciąż za mało. Ich finalna walka z kolei robi z Kenobiego koksa, który niczym Magneto ciska kamieniami, jakby ćwiczył to wcześniej przed porannymi śniadaniami. Bo wiecie, tam wtedy, jak się bili w 3 odcinku na żwirowisku, to te kamienie były za małe, że Obi mógł ich użyć, to teraz już jednak może, bo te są większe. Tak działa logika.
Ta wersja Obi-Wana niewiele oferuje, głównie dlatego, że brakuje jej czasu ekranowego, ale ten czas ma np. Leia, ma np. Tala, ma np. ten nieśmieszny niby-jedi Haja. Ci bohaterowie, bądźmy szczerzy, nas nie interesują. Haja i Tala nie mają znaczenia dla głównej historii i nie są zbyt wyraziści, zaś sam wątek Lei pod względem wydarzeń z Nowej Nadziei nie ma w tym serialu żadnego znaczenia. To miał być serial o Obi-Wanie, ale postaci poboczne i Reva zdecydowanie negatywnie skradają mu show. Może wszystko lepiej by zagrało, gdyby serial był dłuższy.

2. Coś o akcji, coś o czasie – o czym właściwie jest ten serial?
Galaktyką rządzi Imperium. Były mistrz Jedi, Obi-Wan Kenobi wyrusza na ważną misję. - opis z Disney+ brzmi co najmniej jak: Galaktyka Kurvix została opanowana przez złych kosmitów…. Inne opisy, które można znaleźć w Internecie zazwyczaj odnoszą się do tego, że Obi-Wan siedzi na Tatooine i mierzy się z upadkiem swojego ucznia Dartha Vader’a. Brzmi to mniej więcej jak stan kanonu sprzed serialu, czyli Kenobi te 19 lat spędza w ciszy i spokoju na pilnowaniu Łukasza Niebochoda.
Teraz zatem musimy sobie zadać pytanie, co właściwie przedstawiono w serialu? Luke zostaje opuszczony, zaś Kenobi wyrusza, aby ocalić małą Leię z łap inkwizytorów. Początkowo rzecz jasna zostaje pokazane jego codzienne życie na wygnaniu. Dwa pierwsze odcinki były dla mnie kapitalne – dlatego, że pokazano właśnie to jego życie i troskę o młodego, wujostwo i konflikty między nimi oraz dlatego, że nie spodziewałem się pojawienia się Lei i powiązania jej z losami Kenobiego. Wówczas wydawało mi się to ciekawym pomysłem, można powiedzieć, że dostałem to, czego chciałem – coś oryginalnego, ale trzymającego się do pewnego stopnia kupy. Niestety na tym skończyły się uprzejmości. Co się dzieje potem? W jaki sposób działa tutaj ciąg przyczynowo-skutkowy? Można to określić w prosty sposób: twórcy działali jak dzieci w podstawówce, którym kazano napisać opowiadanie, ale zabrano im gumki i korektory, więc jako dzieciaki twórcy piszą cokolwiek im do głowy przyjdzie, po czym wszystko to wkładają do swojego opowiadania bez sprawdzenia, czy jest to zgodne z kanonem czy z logiką, nie mogąc cofnąć swoich poprzednich pomysłów. Oglądając kolejne odcinki zadawałem sobie pytanie: czy ktoś to sprawdzał? Czy ktoś w ogóle przeczytał scenariusz więcej niż raz przy tym piątkowym piwie? No i przede wszystkim: dlaczego ktoś na to pozwolił? Bo nie mam wątpliwości, że wiele osób dostrzega płyciznę tej fabuły i jej chaotyczność. A także to, na czym polegał największy problem sequeli, czyli brak pomysłu na siebie. Tak jak sequele kradły materiał z OT, żeby móc sklecić na szybkości fabułę myk, myk jako-tako i fajrant, tak serial o Kenobim garściami bierze chociażby z gry Fallen Order, Force Unleashed, czy też z poprzednich seriali ze świata Gwiezdnych Wojen. No i pojawia się tu problem, o którym mówiłem na początku. Kenobi nie jest drugoplanowym sprzedawcą dywanów, tylko jednym z głównych bohaterów całej sagi. Nie można tworzyć serialu, który wygląda jak genericowy gniot, a dotyczy bohatera tak ważnego dla całej franczyzy. Deborah Chow, czyli reżyserka widowiska, mimo sukcesów z serialem Mandalorianin okazała się nie sprostać zadaniu i finalnie Kenobi okazuje się karykaturą pod wieloma względami. Na potrzeby tego komentarza sprawdziłem sobie także scenarzystów: jedni mieli ambitniejsze projekty na koncie, inni to ludzie z łapanki, ale łączy ich jedno – wcześniej nie pracowali nad niczym z Gwiezdnych Wojen. Możemy zatem wywnioskować, że ich pojęcie odnośnie wagi tego, co tworzyli, było znikome, oczywiście nie odbierając im pasji w rozwijanie uniwersum gwiezdnej sagi. Kathleen Kennedy posadziła za sterami ludzi, którzy po prostu nie powinni się za to zabierać, albo powinni potraktować sprawę inaczej.

3. Co nieco o klimacie…
Klimat jest jednym z tych elementów, który potrafi wyróżnić Gwiezdne Wojny na tle innych tego typu filmów. Na tenże wyjątkowy klimat składa się kilka czynników. Wymieńmy je sobie, przynajmniej kilka.
- Efekty. Poza prequelami można powiedzieć, że większość efektów specjalnych czy to w OT czy w sequelach trzyma bardzo wysoki (jak na swoje czasy) poziom, który wyróżnia się i tworzy pewnego rodzaju poprzeczkę, poniżej której się nie schodzi.
- Muzyka. John Williams jest wybitnym kompozytorem, zaś bez niego i jego ścieżek dźwiękowych ciężko sobie wyobrazić kultowe sceny w sadze. Pojedynek z Maulem na Naboo bez Duel of the Fates? Nie wyobrażam sobie rozdzielenia tego. Rozkaz 66 bez muzyki? Niezbyt. Walka Luke’a i Vader’a na Gwieździe Śmierci po słynnym okrzyku: „NEVER!”? Nie da się tego wszystkiego zobaczyć na wyciszeniu. Muzyka tworzy klimat i jest nieodłączną częścią sagi.
- Świat. W Gwiezdnych Wojnach pokazana nam rzeczywistość, a tutaj już zwłaszcza w prequelach, w znaczny sposób podkreślająca ogrom kosmosu, ogrom historii i bohaterów, którzy zmagają się z przeróżnymi trudnościami, ale którzy zawsze w jakiś sposób są w stanie nas zaciekawić właśnie poprzez swoje specyficzne role i historie, o ile w pełni się na nich koncentrujemy. Mamy wiele ras, mamy wiele pięknych planet, które Lucas opatrzył ciekawymi mieszkańcami i tchnął w Galaktykę nowe życie (umówmy się, oryginalny koniec OT trochę średnio pokazywał to takie „zakończenie wojny” z Imperium, dopiero te prequelowe wstawki pokazały nam ten „ogrom” radości w Galaktyce z pokonania tych złych ). Widzimy ten ogrom i mamy ochotę w niego wejść, mamy ochotę sami zobaczyć te światy, stanąć tam, gdzie stali bohaterowie, przeżyć to, co oni, bo lubimy ich i miejsca, w których się znajdowali. A zatem świat przedstawiony jest bardzo ważny.
No i mamy naszą wesołą trójkę. Teraz pytanie: który z tych elementów spełnił się w Kenobim? Przelećmy po kolei, dodając małą uwagę: Kenobi pierwotnie miał być filmem, który rozrósł się do serialu, który jak wiadomo siłą rzeczy nie będzie miał tak wysokiego budżetu jak film, ale mnie to nie interesuje, bo wiemy kto stoi za tym serialem i wiemy jakimi funduszami dysponują, oraz, jak już podkreślałem, wiemy też O KIM powinien ten serial być.
- Efekty. Kto widział serial, ten wie o czym mówię. Żeby zobaczyć efektowne starcia spoza głównej sagi polecam Łotr 1. Ten film mimo swoich wad i kilku płycizn wśród postaci czy wydarzeń na głowę bije serial nie tylko fabularnie, ale i pod względem efektów – a powstał 6 lat wcześniej!!! W przemyśle filmowym to naprawdę długi odstęp czasowy! Tak czy inaczej serial o Obi-Wanie to przykład regresu pod względami efektów specjalnych. Co ciekawe, zadam wam teraz pytanie: na co poszły te efekty, skoro w większości scen CGI nie występuje, albo jest używane w scenach kompletnie ciemnych? Gdzie się podziały tamte milionki… Scena z atakiem myśliwców na Twierdzę Inkwizycji jest wymownym komentarzem i samozaoraniem. Budżet serialu oscyluje w granicach 150 milionów. Dla porównania drodzy czytelnicy, tylko jeden sezon swego czasu największej superprodukcji telewizyjnej, czyli Gry o Tron przekroczył 100 milionów dolarów, z kolei Łotr 1 miał zaledwie 50 milionów dolarów więcej, niż Kenobi. Niby duża różnica, ale chyba wiadomo, że to wszystko kwestia chęci i pomysłu.
- Muzyka. Krótko: nie istnieje. Michael Giacchino we wspominanym Łotrze pokazał, że można stworzyć solidną ścieżkę dźwiękową bez błogosławieństwa John’a Williams’a, ale Natalie Holt w Kenobim nie podołała w zupełności, przy czym, po raz kolejny, mamy do czynienia z twórczynią, która co prawda robiła już coś dla Disney’a, ale z Gwiezdnymi Wojnami zawodowo zetknęła się po raz pierwszy (uważa się za fankę John’a Williamsa, więc tym bardziej szkoda jej roboty). Zauważcie, że muzyki po prostu tutaj nie słychać – jest tak silnie nie wyróżniająca się, że naprawdę większość scen jest po prostu pozbawiona jakiejkolwiek muzycznej podbudowy. Jeśli już coś się pojawia, to jest to niestety dobrze znana nam muzyka Williamsa. Niektórych rzeczy nie da się przebić, ale Natalie Holt chyba nie skupiała się na kompozycjach przy okazji starć na miecze świetlne.
- Świat. Niby przez akcję serialu skaczemy z planety na planetę, a w rzeczywistości nic ciekawego ten świat nam nie oferuje. Górnicza planeta – spoko pomysł, ale nie. Planeta cyberpunkowych slumsów – za mało czasu spędzamy, aby intensywniej ją poznać. Twierdza Inkwizytorów – typowa konstrukcja imperialna, nie ma w niej absolutnie nic wyjątkowego, sala, którą Kenobi określa mianem „grobu” mogłaby być naprawdę lepiej zrobiona, ale no, budżet i brak wyobraźni, wiadomo. Jabiim, schronienie pre-rebeliantów – no ludzie, kto to projektował? Można być chyba bardziej oryginalnym, niż robienie dziury w ziemi? W skrócie nie pojawiają się tu ani ciekawe miejsca, które chcielibyśmy poznać (może poza samą Twierdzą, choć i tak było tam ubogo), ani nowi, WYRÓŻNIAJĄCY SIĘ, ciekawi bohaterowie. O ich motywacjach nie wspomnę, za dużo by się rozpisywać, choć może kiedyś się tym zajmę.
Twórcy serialu Obi-Wan Kenobi o kwestii klimatu mogli słyszeć na strajkach podczas Dnia Ziemi, ale raczej nie podczas ustalania przebiegu poszczególnych scen czy założeń. Nikt nie prosi o tonę nieznośnego CGI z prequeli – bądźcie po prostu trochę bardziej oryginalni, w Galaktyce nie mieszkają sami ludzie w drewnianych chatkach, ale żeby umieć to przedstawić, jak mówiłem, trzeba mieć najpierw szersze pojęcie o świecie i lore, a nie porywać się z laserem na słońce.

4. Efekty się zestarzeją, a niesmak pozostanie…
Emocje. To o nich chcę powiedzieć. Teraz rzucam domysł, ale wydaje mi się, że kiedy Disney kupował franczyzę, to poza nową trylogią ludzie czekali właśnie na opowieść o Obi-Wanie. Już po sukcesie Łotra 1. pojawiły się wiadomości o planowanym filmie, a zatem Disney myślał o tym, czego fani chcieli od czasu Zemsty Sithów. Serial o trudach życia Kenobiego, który stracił dom, przyjaciela i jedyną rodzinę, jaką znał – to jest coś. Co by nie mówić o prequelach – relacje pomiędzy Anakinem, Padme i Obi-Wanem zostały dosyć wyraziście nakreślone. Osobiście, podobnie jak duża część fanów, związałem się emocjonalnie z tymi bohaterami. Dlatego też wiadomość o powrocie na ekran Kenobiego była czymś niezwykłym.
Serial mógł być czymś zupełnie nowym – nie pogardziłbym miniserią z filozofią i psychologią w tle nawet na koszt akcji, byle zobaczyć zmagania bohatera mojego dzieciństwa z samym sobą i z przeszłością, w której dopuścił do osamotnienia Anakina i zniewolenia jego umysłu przez kanclerza. Wielu fanów wolało zapewne kolejnej walki pomiędzy nimi, okej. Mimo słów Lucasa (a przynajmniej taka jest plotka) Obi i Vader mieli się nie spotkać pomiędzy epizodem 3 i 4., ale no spoko. No i wykonanie tej walki niestety finalnie leży.
Odniosę się do odcinka 3. Mam wrażenie, że fani, którzy pieją z zachwytu najczęściej podkreślają jedną rzecz: „Vader wreszcie się pojawił i wreszcie pokazał swoją moc”, „To Vader na jakiego czekałem!”, „Jest bezlitosny i brutalny!”. Nie muszę chyba mówić, że ludzie chcą chleba i igrzysk. Sam przyznaję, że często zdarza mi się bardziej czekać na jakąś akcję, niż dialog czy monolog, ale istnieje zasadnicza różnica, między dobrze zaplanowaną i wkomponowującą się w historię akcją w wysokobudżetowym tworze, a akcją napisaną na kacu i kolanie. Nie pamiętam dokładnie kto, ale jeden z youtuberów najtrafniej określił to, mówiąc coś takiego: „Ich starcie wygląda tak, jakby się odbywało na żwirowisku pod Bełchatowem i było kręcone kamerką z telefonu”. Widziałem naprawdę wiele fanowskich produkcji, które robiły to w lepszy sposób przy budżecie niższym niż 5 dolarów, które Disney przeznaczył na sekwencję starcia mrocznego Lorda Sithów z jednym z ostatnich rycerzy upadłego Zakonu Jedi. Jak już mówiłem, zwisa mi i powiewa to, że to serial, a nie film. To na papierze wygląda równie źle, co po nakręceniu. Nie czułem żadnych emocji, kiedy ponownie się zetknęli, nie czułem żadnego klimatu, muzyki nie było, ledwo co było widać, a uniki Obi-Wana były bardziej śmieszne, niż budujące nastrój. Ja nie mówię, że mają naparzać się mieczami, jak w prequelach, ale nie dość, że potykają się o własne nogi, to jeszcze… no całe to spotkanie wydaje się… nie na miejscu. Wcale nie czuć tego, że Vader wyczekiwał tego starcia, ot był w pobliżu, to go zawołali, żeby się z nim rozprawił. Tak jak mówiłem, w niedziele siedzi w biurze, a w poniedziałek leci wklepać Kenobiemu, bo ma blisko do domu. Samo miejsce też nie wydaje się adekwatne do tak wyczekiwanego wydarzenia, nawet jeśli uznamy to za „wstęp” do ich późniejszego starcia. Są lepsze lokacje i planety w świecie Gwiezdnych Wojen niż żwirowisko pod Bełchatowem.

A teraz o odcinku 6.
Jest on rzecz jasna o niebo lepszy, walka wreszcie przypomina walkę, a nie kopaninę, niebezpiecznie nawet zahaczając o top 10 best anime fights. Tylko że niestety znowu musieli odbywać walkę w ciemności i znowu o zwycięstwie musiała zadecydować siła przyjaźni, co by to Mała Leia miała do odegrania jakąś rolę przy okazji ich walki. No niestety, z całym szacunkiem do wszystkich fanów oraz twórców, wolałbym, żeby to Qui-Gon zmotywował Obi-Wana do tej ostatniej walki (a może jakieś połączenie w mocy z Mistrzem Yodą?), niekoniecznie mu się pokazał, ale chociaż powiedział mu, że ciągle będzie przy nim czy coś takiego. Tanie, ale lepsze niż flashbacki z tych bardziej dennych odcinków serialu. Niemniej, ostatni odcinek najbardziej mi się spodobał, choć ponownie była jazda na nostalgii – memiczne teksty z prequeli czy nawiązanie do serialu animowanego Rebelianci wydawało mi się być mimo wszystko scenariuszowym lenistwem. Samo zakończenie walki też takie sobie – Vader dostał toną kamieni, ale mimo wszystko nie chce mi się wierzyć, że tak po prostu odpuścił swojemu arcywrogowi. No i jeszcze ten wcześniejszy pościg w przestrzeni kosmicznej – XD. Sprzeczają się z Wielkim Inkwizytorem o to, kogo powinni gonić, jakby nie mogli ustalić od razu, że Vader bierze wahadłowiec, a Inkwizytor kieruje niszczycielem w stronę pre-rebeliantów – tam chyba nikt nie chce nikomu naprawdę zrobić krzywdy, no chyba, że Imperium płaci od godzin, a nie na zlecenie. W skrócie można powiedzieć, że efekt końcowy i właściwie ostatnie sceny serialu (to „Hello there” było tak niespodziewane, że nie mogłem powstrzymać śmiechu) były dokładnie tym, na co liczyłem, tzn. Gdyby wyciąć odcinki 3,4,5 uznałbym to za naprawdę coś fajnego w stosunku do całej historii i z pewnością polecałbym serial każdemu. Niestety, mimo wszystko oceniając jako całość muszę powiedzieć, że to wszystko jest średnio-zadowalające, a nawet słabe, koniec końców mogło być zdecydowanie lepiej.

5. Konkluzje
Nie ma sensu mówić inaczej – serial miał pokazać kolejne starcie Obi-Wana i Vader’a. Ale serial mimo swoich (nie wiem czy usilnych) prób nie daje ostatecznie podbudowy pod ich walkę. Serial daje jednak podbudowę pod postać Revy i mówię to z przykrością, bo mimo słabości tej postaci, to nie uważam jej za jakoś kolosalnie złą. Niektóre jej sceny potrafiły nawet dać mi satysfakcję (np. te z odcinka 6.), ale gdybym był laikiem w temacie tego uniwersum, to pomyślałbym, że to Reva w rzeczywistości jest bohaterem serialu, a nie Kenobi. Jest to trochę powiązane z moim zarzutem odnośnie klimatu i świata przedstawionego – z jednej strony chciałbym rzeczywiście zobaczyć nowe światy i bohaterów, ale z drugiej strony, skoro zdecydowano gdzieś u góry, że tematem serialu mimo wszystko będzie walka Vader’a i Obi-Wana, to dlaczego nie skupiono się na tym w pełni, tylko wkleja się tutaj historię Revy? Znaczy, myślę że wszyscy ekhm doskonale wiemy dlaczego dokleja się jej historię, ale po prostu nie rozumiem, czemu ktoś uznał, że to jest ważniejsze od relacji tamtych panów. Czy Disney zakładał, że ktoś pokocha Revę? Że stanie się ona idolem młodego pokolenia? Bo tak naprawdę kto ma się identyfikować z Revą? Jest antagonistką, czyni wiele zła, a przy tym nie jest ani zabawna, ani tragiczna, ani inspirująca, jej przemiana z całym szacunkiem jest idiotyczna – możemy domyślać się, że wcześniej zabijała bezbronnych, a dopiero teraz nagle doznała olśnienia. No nie, no tak się nie bawimy. Lucasfilm chyba nie uczy się na błędach, bo podobnie było z Rose w Ostatnim Jedi, z tą różnicą, że tam jak najbardziej sensowne było ukazanie różnych perspektyw czy poglądów nowych bohaterów, jakichś (marnych) ścieżek ich rozwoju. To był sequel, ale Obi-Wan sequelem nie jest. Każdy wie, jak się skończy ta historia, bo każdy oglądał Nową Nadzieję. Dlatego wiemy, że Reva zawiedzie, że Vader odłoży w czasie zemstę, zaś Obi wróci na Tatooine. W takim razie dlaczego zbudowali opowieść wokół postaci, która fanów nie interesuje i która powinna mieć marginalny wpływ na fabułę. Pani Moses Ingram też trochę za bardzo nie zrozumiała sytuacji i o ile, jak mówiłem, w życiu nie powinna dostawać rasistowskich komentarzy, o tyle po części nie wiem na co liczyła, skoro na siłę doczepili ją do samograja, jakim od początku była historia Obi-Wana. Taki zamysł nie miał prawa się udać.

I od razu pytanie, na które żadni obrońcy serialu nie będą potrafili odpowiedzieć: dlaczego nie mamy prawa jako widzowie żądać lepszej fabuły? Dlaczego mówimy o niespełnianiu naszych oczekiwań, skoro taki serial kierowany przez Disney’a mógłby zrealizować wszystko lepiej za pstryknięciem palca? Aktorzy są, pieniądze są, odpowiednia idea jest – czemu więc nie możemy chcieć dostać czegoś lepszego, czegoś co może pewnego dnia stać się wizytówką disney’owych Gwiezdnych Wojen? Dla takiej wytwórni lepiej jest zrobić tańszy chłam, który ludzie kupią, bo ma w sobie akcję, niż zrobić coś porządnego. A przecież nikt nie bronił im stworzyć epicki serial, który wcale nie musiał opierać się na akcji. Owszem, mógłby, ale to nie ona powinna go definiować. Tymczasem niestety okazuje się, że serial miał od początku tylko jeden dwa cele – zarobić na sentymentalnych fanach i wprowadzić postać Revy, której nikt nie chciałby oglądać, gdyby nie wstawiono tam jej siłą. I równie dobrze można to powiedzieć o wszystkich pobocznych postaciach. W tej konkretnej sytuacji nie interesowałby mnie serial o przygodach Hajy, o przygodach Tali i o przygodach Małej Lei – a jednak wszystkie te postaci oplatają serial w korowodzie danse macabre – zamiast historii starcia dwóch dawnych przyjaciół, mamy kolejny zmarnowany potencjał i kolejny (nowo)twór dla ukochanego uniwersum, bo ktoś nie wiedział, jak sobie z tym poradzić i wpadł na pomysł, aby zrobić kopiuj-wklej ze znanych marek no i jakoś to będzie. No nie wyszło. Powiedziałoby się trudno, ale nie ma sensu tak robić. Trzeba to otwarcie skrytykować i nie pozwolić, aby dopuszczono do wytworzenia kolejnej takiej abominacji. Kilka scen nie może zaciemnić ogólnego obrazu – ten serial niestety kupy się nie trzyma.

Drodzy obrońcy serialu, oraz osoby, które szczerze go lubią. Nie oceniam waszych preferencji, ale powiedzcie proszę, czy naprawdę waszym zdaniem nie można było zrobić tego lepiej? Czy jest sens podniecać się obiektywnie średnim serialem (sugerując się poziomem dialogów, dziur fabularnych i ogólnych ocen, bo te raczej na to wskazują)? Czemu nie można prosić o więcej, co stoi na przeszkodzie? Tu nie chodzi tylko o zaspokojenie niektórych fanów (w tym mnie), ale też o oddanie hołdu niemal 50-letniej franczyzie, która na zawsze zmieniła popkulturę. Tymczasem czym ten serial jest? Opowieścią o zmagającym się z odrzucenie, z alienacją i ze strachem Obi-Wanem, czy też może jest o Revie i jej zemście, Vader’rze skręcającemu karki wieśniakom, czy też może… o laserki robią piu-piu, machamy mieczykami, stateczki se latają, ua, ua! Dobrze, że całość się wam podoba, ale im więcej obiektywnie średnich rzeczy będziemy wychwalać za drobne plusiki, tym niższy poziom będą wyznaczać wytwórnie. Im dłużej o tym myślę, tym częściej wspominam wypowiedź mojego ziomka sprzed jakiegoś czasu, kiedy wypłynęła informacja o rozpoczęciu produkcji tego serialu: „Wiesz co, wolałbym jednak, żeby ten Kenobi pozostał na Tatooine i pilnował tam Luke’a, w ten sposób niczego w jego historii nie zniszczą”. Miał wtedy rację, a ja niepotrzebnie liczyłem na coś pięknego, coś co zmieni oblicze disneyowskich Gwiezdnych Wojen. No, ale najważniejsze, że się wam podoba. W końcu to tylko filmy o kosmicznych czarodziejach dla dzieci. Nic poważnego, po prostu konsumujmy dalej bez słowa sprzeciwu, w pełnym spokoju, na pewno nie doprowadzi to do niczego złego.

ocenił(a) serial na 6
Tradion

Hej,

Rzadko mi się zdarza komentowanie czegokolwiek na tym forum, Twój jednak komentarz odnośnie tej produkcji zmusił mnie do tego. Chciałem Ci bardzo podziękować za to co napisałeś bo dokładnie właśnie to czuje w stosunku do tego serialu i obecnego stanu franczyzy. Zamiast skupić się na kluczowej postaci uniwersum rozdrabniamy serial na postaci, które nie mają żadnego znaczenia dla uniwersum w tym czasie lub w żadnym czasie.

Nie rozumiem również dlaczego tak szumnie zapowiadana obecność Haydena została wykorzystana w tak niewielkim stopniu. Biorąc pod uwagę fakt iż byli jak bracia w serialu bardzo mało było zarysowanych emocji między nimi sprzed rozkazu 66, a jedyna retrospekcja dotyczyła rozwiązania sytuacji na ,,tu i teraz". Zerowe pogłębienie rysu relacji między nimi.

Reasumując, to co napisałeś idealnie wpisuje się w moje odczucia odnośnie tego serialu. Mam wrażenie, że do każdej nowej produkcji są zatrudniane osoby, które nie mają zielonego pojęcia właściwie o co w Star Wars chodzi. Jedynie Mandalorianin pewnie za sprawą reżysera, który wydaję się że rozumie fenomen franczyzy wybija się nad wszystkie nowe produkcje (sequele, boba fett, solo).

Nie widzę żadnego powodu dla którego miałby być tworzony II sezon Kenobiego w takim kształcie.

ocenił(a) serial na 3
darthann

Dzięki, ogólnie mimo wszystko boli mnie odbiór tego serialu - głupio to brzmi, ale dostaje on zbyt wiele pozytywnych ocen. Gdyby Disney jak raz przejechał się na czymś, to może przynajmniej w jakiś sposób doszłoby do analizy tego, co produkują i co poszło nie tak. A ponieważ kasa będzie im się zwracać, zaś duża część widowni jest zadowolona (zauważyłem, że to w dużym stopniu są Amerykanie, no kto by pomyślał), to chłam dalej będzie produkowany. Najgorsze jest to, że zawsze można usłyszeć kontrargument: "Jak ci się nie podoba, to nie oglądaj". Sęk w tym, że ja chcę oglądać, ja chcę zobaczyć dobry serial o ulubionym bohaterze, dlaczego nie mam prawa żądać wyższych standardów jako konsument? Ano dlatego, że reszcie konsumentów podoba się to, co jest, bo nie mają świadomości, że można wymagać więcej. Twórcy mają swoją check listę i doskonale wiedzą, co umieścić, byle widownia się nie przywaliła, a przynajmniej ta część, której nie zależy na dobrym contencie. Moja prognoza jest taka - sytuacja nie ulegnie zmianie, dopóki Disney nie wypuści czegoś tak złego, że zostanie to zjechane przez wszystkie ważniejsze portale świata i przez ponad połowę widzów, przez co koszty się nie zwrócą. W innym przypadku karuzela śmiechu nie zwolni, tylko szaleńczo przyspieszy.

ocenił(a) serial na 2
Tradion

"Gdyby Disney jak raz przejechał się na czymś, to może przynajmniej w jakiś sposób doszłoby do analizy tego, co produkują i co poszło nie tak."

Ależ przejechał się na trylogii sequeli. Tylko wyciągnął złe wnioski. Stwierdził, że najbezpieczniej dawać ludziom to co już znają i wszystko co od tamtego czasu nakręcili kreci się wokół Tatoine. A jak jeszcze wstawili odmłodzonego Luka do Mando to odkryli Złotego Graala. Wystarczy wstawiać znane mordy i fanom nic więcej nie potrzeba, w szczególności dobrego scenariusza.

ocenił(a) serial na 3
darthann

Podpisuje się pod tym obiema rękami. Sam chciałem napisać jakąś większą analizę pod koniec, ale widzę że praktycznie wszystko zostało wyjaśnione. Kawał dobrego tekstu.

"Oglądając kolejne odcinki zadawałem sobie pytanie: czy ktoś to sprawdzał? Czy ktoś w ogóle przeczytał scenariusz więcej niż raz przy tym piątkowym piwie? No i przede wszystkim: dlaczego ktoś na to pozwolił? Bo nie mam wątpliwości, że wiele osób dostrzega płyciznę tej fabuły i jej chaotyczność."

Odpowiedź brzmi: Nie obchodzi ich to, bo i tak ludzie są zbyt nakręceni ikonografią i emocjonalnym przywiązaniem do marki, aby zaprzątać sobie głowę analizą tych mediów. Dlatego nigdy nie dostaniemy naprawdę dobrej historii ze Świata Gwiezdnych Wojen, no chyba że Taika Waititi coś wyczaruje w swoim filmie.

ocenił(a) serial na 3
Arko777

Też liczę na Waititiego, co by nie mówić, oryginalne pomysły ma, więc czemu by nie spróbować, gorzej być nie może.

ocenił(a) serial na 5
Tradion

Bardzo trafne uwagi!!

Ja, tak w skrócie - uważam, że serial jest średni, bo zdecydowanie za mało było samego Obi Wana, a za dużo pobocznych postaci, które nie miały żadnego znaczenia dla fabuły, czyli Tala, Reva, mała Lea.

Lea - w jednym odcinku ok (żeby Lea poznała Obiego, żeby w kanonie zwróciła się do niego o pomoc itp), ale potem powinniśmy wrócić na Tatooin, do Luka.

Wątek z inkwizytorami, w jednym odcinku ok. - ale na pewno Reva, postać nudna i pusta, nie powinna mieć więcej czasu antenowego niż Obi.

Zdecydowanie zabrakło emocji - a przecież były błyski np. w odc. 1 i 2, np. spotkanie Owena i Obiego - kiedy po prostu tak smutno się zrobiło, że Obi nie może dać Lukowi nawet zabawki, kiedy Obi obserwuje małego Luka, jak Luke udaje, że lata samolotem itp, nawet, kiedy Obi wan patrzy na Leę - to wtedy było wiadomo, że przypomina mu Amidalę itp.

Szkoda mi tego serialu. Rozczarowuje.

ocenił(a) serial na 3
nan_s

Najlepsze odcinki tego serialu moim zdaniem dotyczą właśnie tego, co się rozgrywało na Tatooine i o tym właśnie mówiłem, zbyt głęboka relacja Obiego i księżniczki jest tak nieprzemyślana, że aż smutno się robi. No ale cóż, słuchałem dzisiaj podcastu, w którym Pani wypowiadała się o tym, że w sumie jej to wszystko jedno, czy serial trzyma się kanonu, czy nie, ważne co tu i teraz, bo Obi i księżniczka jak łapią się za ręce, to słodko wyglądają. No słodko i niekanonicznie. Ludzie chyba nie wiedzą, że niewielkie zmiany w kanonie mogą być sygnałem do większych zmian. Nie wiemy, jak będzie wyglądać kino za kilkadziesiąt lat, ale trendy mogą doprowadzić może nawet do rebootu Oryginalnej Trylogii, skoro teraz dla wielu konsumentów kanon i tak nie ma znaczenia.

Tradion

Mam wrażenie, że ten serial wpisuje się w obecne trendy "dużo i szybko" w sensie nie ważna całość tylko poszczególne sceny, coś jak napalony nastolatek czeka aż aktorka pokaże cycki w erotycznej scenie, tak tutaj mamy znane postacie, odkopane po raz kolejny, przyniosą zysk korporacji.
Pewnie gdyby zrobiono sam klip ze scenami walki i treningu to tez by się sprzedało, po co się katować z miałką fabułą xD

ocenił(a) serial na 3
maximus_

https://youtu.be/D7pKjTfrETI

ocenił(a) serial na 2
maximus_

Tutaj nie było dużo i szybko. Było mało i nudnie. Chodziło jedynie o pokazanie znanych mord, bo większości fanów wystarcza.

ocenił(a) serial na 3
Tradion

Świetnie napisana i uargumentowana ocena! Zgadzam się w pełni. Niech Moc będzie z Tobą

ocenił(a) serial na 3
narysujmicos

Z Tobą również!

ocenił(a) serial na 6
Tradion

A co do efektów, czy tylko mi ten niszczyciel wydawał się jakiś taki nieco za mały?

ocenił(a) serial na 3
APA

Mniejsza z niszczycielem, budżetu im zabrakło, żeby Imperium wysłało myśliwce do przecięcia drogi czy może ogólnego uszkodzenia tej pre-rebelianckiej korwety xd, cały budżet poszedł tym razem na rumowisko.

ocenił(a) serial na 6
Tradion

Dobrze że tego nie zrobiono bo znając zapędy obecnych twórców to część TIE zderzyłaby się ze sobą zaraz po opuszczeniu hangaru, któryś też pewnie zahaczyłby o kadłub niszczyciela i tak dalej...
Już samo osłabienie ostrzału z niszczyciela przeciw takiemu małemu stateczkowi wyglądało źle. No ale pancerz fabularny robi swoje gdy jest potrzebny.

ocenił(a) serial na 2
Tradion

Przebrnąłem przez Twoją "ścianę tekstu",tak są jeszcze ludzie ,którzy poza obrazkami lubią czytać literki :). W sumie nie bardzo jest o co spierać jedna uwaga. Bardzo dobrze zauważyłeś ,że Obi-Wan Kenobi to ne jest jakiś Boba czy Mandalorian, może zróbmy spin-off o Jar Jar Bings? Moim zdaniem to "dzieło" przegra próbę czasu. Drugie zdanie-Wszyscy wiedzieliśmy co stanie się z uniwersum SW ,gdy Disney je wykupił. Czy może My "stara Gwardia"-niepotrzebnie łudzi się jeszcze?

ocenił(a) serial na 3
HalloWin

Hollywood od zawsze w mniejszym czy większym stopniu opierał się na trendach. Wydaje mi się, że kiedyś ludziom może się taka papka po prostu przejeść, bo w końcu kiedy wymrzemy, kino i platformy streamingowe nie będą mogły żerować na nostalgii - nowe pokolenia będą interesować się czymś zupełnie innym, choć jak gdzieś już pisałem, przyzwalając na taki stan rzeczy teraz, możemy dopuścić do wytworzenia się niebezpiecznej spirali rebootów...

ocenił(a) serial na 2
Tradion

Rzeczywiście-Jest bardzo prawdopodobne,że nie starczy im niszczenie oryginału przez swoje serialiki i oczywiście części- 7-9 (chociaż "force Awakens"-jeszcze pozostawiał jakieś nadzieję. Jak to się skończyło-wiemy wszyscy. O zgrozo-byłem tak do prequeli nastawiany....eeee ,może być-bez rewelacji,ale może być.Teraz wydają się całkiem,całkiem :). Oczywiście to subiektywna ocena-Obyśmy się mylili i ci szubrawcy nie pchali swoich łap brudnych w części 1-6. Piszę to też w kontekście "Rings of power", (a)mazonowi-nie wybaczę tego obrazoburstwa.

ocenił(a) serial na 2
HalloWin

Tyle, że Disney potrafi dawać dobre rzeczy z SW. Szkoda, że praktycznie jedynie w animacjach (jedyny wyjątek to Rogue One). Ostatnie 4 odcinki Clone Wars to jest majstersztyk. W Rebels jest sporo ciekawych pomysłów.

ocenił(a) serial na 2
andand22

A to prawda "Rouge One" był niezły (bardzo wtórny),ale zdecydowanie na plus,co do animacji to ,może się narażę ,ale mam mocno mieszane odczucia(chyba kreskówkowy styl do mnie nie przemawia)-Tylko ,że oczywiście w porównaniu z "Obi-Wan Kenobi" czy "Han Solo" to "majstersztyk". Jednak z drugiej strony po prostu teraz człowiek się cieszy jak niczego więcej nie spieprzą w uniwersum SW-tylko tyle. Tak bardzo obniżyłem swoje oczekiwania. Niestety.

Tradion

Bardzo Ci dziękuję za Tę recenzję, sam chciałem od siebie napisać jakiś esej ale ująłeś prawie wszystko co mi na serduszku leżało.

Niestety serial fabularnie jest bardzo płytki i zwyczajnie ciężko w niego się "wkręcić". Po raz kolejny dostajemy fan-service w postaci odcinania kuponów od tego co już znamy i liczymy na to ze na Easter Eggach serial pociągnie bo przecież gdyż fani są tego spragnieni.Dlatego Mandalorian za bardzo również mi nie podszedł i męczyłem się w pierwszym sezonie. Tak jak napisałeś, dlaczego nie mamy wymagać od Twórców więcej?

Do tego wszystkiego co napisałeś dodałbym jeszcze grę aktorską i zwykłe "drobiazgi".
Evan McGregor zwyczajnie mnie nie przekonuje, moim zdaniem jest coś w jego grze co zwyczajnie od początku mi nie pasowało i szczerze nie jestem w stanie powiedzieć co. Dziwnie się czuję oglądając jak gra Obi Wana, coś dla mnie jest tu nie tak

Do tego nawet sam Vader jest dla mnie dziwny. Cieszę się że podłożono głos z OT, to jest jedna z niewielu rzeczy która mnie jarała w tym serialu jako fana ale z drugiej strony jego zachowania, jego gestykulacja są zwyczajnie nie vaderowskie. Jakoś w OT miał w sobie trochę polotu, nie rzucał się tyle nie wykonywał niepotrzebnych ruchów, czasami zwyczajnie stał i było czuć jego potęgę. Pamiętacie OT epizod 5 gdy wypowiadał "the force is with you young Skywalker" a potem zwyczajnie wolno miecz odpalił? To było coś POTĘŻNEGO a tu nawet mnie raziło jak w 3 odcinku kucał by zapalić żwir w Bełchatowie. Nosz kuźwa, Vader się schyla i delikatnie kuca, dla mnie to bardzo dziwnie wyglądało... Tak samo jak furia gdy wręcz wleciał by "udusić " Revę albo jak oberwał od Obi Wana i poleciał... Ale nie wiem, być moze się czepiam aż za bardzo bo jest ten serial jaki jest ale czuję że i w kwestii mistycyzmu tej postaci można było to lepiej skleić. Żeby nie było że się tylko pastwię to podobało mi się przepołowienie maski ale też przez połowę odcinka czułem i czekałem aż to się stanie (zresztą w serialach animowanych to już było). nie było to dla mnie zaskoczeniem ale zmieszane głosy anakina i vadera już były ciekawie rozwiązane.

Natomiast jako zmarnowany potencjał widzę pozostałych inkwizytorów, zwłaszcza Azjatyckiego (nie pamiętam który to brat), bardzo ciekawa postać i sprawdziłby się lepiej niż Reva no i Wielki inkwizytor. Niby nic nie zrobił ale sama jego postawa.. chciałbym go więcej zobaczyć gdybym musiał, taki potencjał... ale pewnie nie jesteście zaskoczeni następnym sezonem, bo na niego też coś musieli zostawić..

Ech... po takiej produkcji jak i po sequelach, nasuwa mi się pytanie, co ten serial wniósł do kanonu? Co ten serial nam dał albo rozwinął chociaż? No absolutnie nic ani i za bardzo niczego nie rozwinął ani nawet z Fan Servicu nie dał odpowiedniej dawki satysfakcji... chciałbym sobie jeszcze trochę popaplać o zawodzie ale i tak niczego to nie zmieni

Natomiast bardzo bym chciał abyś przetłumaczył to co napisałeś na angielski i wklejał na innych zagranicznych portalach czy też na fanpageu SW pod sekcjami komentarzy. Szczerze wierzę ze im więcej osób to przeczyta tym większa jest szansa że ludzie w końcu zrozumieją że nie potrzebujemy kolejnego przeciętnego wyrobu żerującego na nostalgii i że danie kilku "ciasteczek" aby zachwycić spragnionych fanów to nie jest wszystko co można dla nas zrobić.

Mam nadzieję ze kiedyś w końcu się obudzą ale kto wie... może to taka Disneyowska strategia, dajmy masę przeciętności i chłamu a jeśli zrobimy coś odrobinę lepszego to Fani będą zachwyceni i przyjmą następne lata chłamu...

ocenił(a) serial na 3
ZapleX

Ciekawy pomysł z tym tłumaczeniem, można to zastosować, dzięki.

Tradion

spoczko, jesli się zdecydujesz to daj znać gdzie a z przyjemnością zostawię łapkę

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones